Podczas naszych praktyk zawodowych w weekendy mamy okazję zwiedzić wiele ciekawych hiszpańskich miast, tak było i w druga niedzielę naszej mobilizacji. Mieliśmy wtedy okazję zwiedzić Malagę. Obawialiśmy się tej wycieczki, ponieważ po poprzednim dniu każdy z nas wrócił bardzo zmęczony, gdyż zwiedzaliśmy Gibraltar, jednak w niedzielę rano niemal każdy był wypoczęty i gotowy do drogi.
Wszyscy punktualnie stawili się na placu Gran Capitan i już około godziny dziewiątej mogliśmy wyjechać po drugą, rumuńską grupę, która razem z nami jechała do Malagi. Jadąc autobusem mogliśmy podziwiać piękne tereny Andaluzji doskonale widoczne z naszego autokaru. Chociaż niektórzy przedłożyli sen nad krajobraz i mogą się tylko zastanawiać, co stracili, ale byli też tacy, którzy zrobili więcej zdjęć podczas samej jazdy, niż w samej Maladze.
Nasza podróż do Malagi trwała nieco ponad dwie godziny, podczas których odbyła się jednak krótka przerwa. Na miejscu byliśmy kwadrans po jedenastej. Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy była informacja turystyczna, gdzie dostaliśmy mapy i mogliśmy skorzystać z łazienki, a następnie skierowaliśmy się w stronę pięknej katedry Catedral de la Encarnación de Málaga. Stojąc przed katedrą mogliśmy się poczuć naprawdę mali, ponieważ jest ona naprawdę ogromna.
Następnie skierowaliśmy się w stronę Castillo de Gibralfaro. Niestety, aby dostać do punktu widokowego musieliśmy wejść wysoko pod górę, co nie należało do najłatwiejszych czynności po wcześniejszej wycieczce na Gibraltar. Na szczęcie widok na całą Malagę wynagrodził nasz trud. Mogliśmy zobaczyć z góry takie miejsca jak arena walk byków (Plaza de Toros de la Malagueta), wcześniej wspomnianą katedrę, plażę i wiele innych, których widok nas tak zachwycił, że niektórzy nie chcieli schodzić na dół.
Kolejnym obiektem na naszej trasie była plaża, na którą udaliśmy się od razu jak tylko udało się zebrać wszystkich. Pierwszym punktem na plaży, który zobaczyliśmy już z daleka był duży napis „Malagueta”, przy którym zrobiliśmy sobie zdjęcie. Od tego momentu mogliśmy się rozdzielić i zwiedzać Malagę na własną rękę. Jednak zanim się rozdzieliliśmy spędziliśmy jeszcze trochę czasu na plaży. Część z nas postanowiła wykorzystać ładną pogodę, bo trzeba zaznaczyć, że w Maladze było bardzo ciepło i pogodnie, i wskoczyć do morza, parę osób wolało posiedzieć pod palmami, a jeszcze inni przejść się po plaży. Po jakimś czasie się rozdzieliliśmy na mniejsze grupki zaczęliśmy zwiedzanie według wymyślonych przez nas tras, kierując się mapami, które dostaliśmy. Ja wraz z Marcinem, Mateuszem, drugim Mateuszem, Fabianem i Dominikiem z powodu głodu obraliśmy kierunek na McDonalda, ale żeby nie stracić żadnych ciekawych miejsc wybraliśmy trasę przez piękny Málaga Park, który był o wiele dłuższy niż się spodziewaliśmy, ale mimo to jesteśmy zadowoleni z wybranej trasy. Po wizycie w restauracji wybraliśmy się do muzeum Picassa, do którego wejście było darmowe od godziny szesnastej. Na miejscu byliśmy mniej więcej 15 minut przed czasem, więc mogliśmy zająć miejsce w kolejce, która już wtedy była dosyć długa. Część z nas postanowiła wykorzystać ten czas i pójść do okolicznych sklepów z pamiątkami, a pozostali zajęli nam miejsce. Do reszty wróciliśmy już z plecakami pełnymi pamiątek, a kolejka ciągnęła się już wtedy do końca ulicy, a może nawet dalej. W muzeum najpierw udaliśmy się do szatni, gdzie musieliśmy zostawić plecaki, a następnie do kasy, gdzie otrzymaliśmy darmowe bilety oraz mogliśmy zabrać przewodnik, w którym znajdują się informacje o obrazach Picassa. Następnie skierowaliśmy się do sali z pierwszą kolekcją obrazów Picassa. Łącznie było dwie kolekcje obrazów, do których mogliśmy dowolnie przechodzić. Poza nimi były jeszcze też inne sale, które mogliśmy dowolnie odwiedzać, i które mi osobiście bardziej przypadły do gustu. Na końcu zwiedzania mogliśmy jeszcze zakupić pamiątki z muzeum, po czym wyszliśmy, aby szybko dostać się do kolejnej atrakcji, jaką sobie zaplanowaliśmy.
Po małych kłopotach ze znalezieniem drogi trafiliśmy do Teatro Romano. Niestety byliśmy już za późno i nie mogliśmy wejść do środka, na szczęście mogliśmy zobaczyć przynajmniej z zewnątrz jak wygląda antyczny rzymski teatr. Ponieważ kończył nam już się czas musieliśmy powoli wracać, przeszliśmy jeszcze przez kilka ładnych uliczek, a potem skierowaliśmy się tą samą trasą, którą przyszliśmy, co też nie było najłatwiejszym zadaniem, ale wszyscy szczęśliwie trafiliśmy do autokaru i już około godziny osiemnastej mogliśmy wraz z drugą grupą wyjechać i po dwóch godzinach być na placu Gran Capitan. Wszyscy wróciliśmy z wycieczki bardzo zadowoleni, a po powrocie naszym jedynym problemem było wyspanie się, żeby na drugi dzień wstać do pracy.
Jakub Stochła