Staże w Hiszpanii…

Tak. Pierwszy tydzień w Sewilli zleciał jak z bicza strzelił. Oj, czas tu szybko biegnie, w szczególności, kiedy rzeczy są tak różne od polskiej rzeczywistości. Od rana do wieczora coś się dzieje, najpierw śniadanie, potem praca, język hiszpański, zwiedzanie, odpoczynek, życie nocne…

Sewilla wydaje się być miejscem, które nie śpi. Jest oblegane przez turystów z całego świata. Oczywiście Polaków też tu sporo, i nie są to tylko ludzie przybywający tu na kilka dni. Za tydzień z kolei pojawią się tu dziesiątki tysięcy studentów, co z pewnością jeszcze bardziej ożywi miasto.

Staże. Wbrew powszechnie lansowanej przez mądre, wszechwiedzące głowy opinii, że „na stażach w Hiszpanii myje się tylko rowery”, niestety trafiliśmy do firm informatycznych. Co więcej, chyba nikt z nas do tej pory nawet nie dotknął roweru. Skandal! Nie tak miały wyglądać praktyki:-( Każą nam za to naprawiać komputery, laptopy, sprzęt telekomunikacyjny, grzebać w systemach operacyjnych, wyciągać dyski, zasilacze, sprawdzać pamięci, konfigurować sieci, podłączać drukarki, tworzyć filmy, obrabiać grafikę, oj, można by tak dłuuugo wyliczać. Może na mycie rowerów też przyjdzie czas, jednak to zajęcie wymaga z pewnością większych umiejętności.

Kurs języka hiszpańskiego za nami, prowadzony był on przez rodowitego Hiszpana, który dodatkowo pokazał nam niektóre miejsca Sewilli. Wiele miejsc odkryliśmy też sami błądząc po wąskich andaluzyjskich uliczkach. Trzeba przyznać, że Sewilla jest piękna. Do tego temperatura sięgająca 37 stopni nadaje temu miastu osobliwości.

Wczoraj wybraliśmy się na naszą pierwszą wyprawę poza miasto. Miejscem docelowym była Kordoba, również urokliwe andaluzyjskie miasto pełne wysokiej klasy zabytków. W Kordobie pojawili się też nasi koledzy absolwenci, stacjonujący w Grenadzie. Zapytaliśmy się ich, czym się zajmują, wszak to też nasi koledzy po fachu – informatycy. Niestety, oni też nie pucują rowerów 🙁 Dwóch pracuje w serwisie komputerowym, a jeden w firmie kręcącej spoty i filmy dla dużych regionalnych klientów. Jeszcze o nich z pewnością usłyszymy.

A dzisiaj? Niedziela. Odpoczywamy… jednak nie do końca. O 16.00 wychodzimy na boisko, by w pełnym słońcu pokopać piłkę. Prawdopodobnie zaskoczymy tym nawet mieszkających tu Hiszpanów. O tej porze każdy raczej siedzi w cieniu i popija zimne napoje. W jednej z drużyn zagra nawet sam Lewandowski. Co prawda, nie będzie to Robert, tylko Michał z III inf A, ale i ten może okazać się czarnym koniem. Real Madrid czeka:-)

Dwoje ochotników naszej grupy zdecydowało się opisać pokrótce swoje doświadczenia z pierwszego tygodnia pobytu:

Paulina Frąckowiak
Jak wyobrażałam sobie praktykę w Sewilli? Na pewno nie tak jak jest, na pewno nie tak dobrze. Pewnie zastanawiacie się jak wygląda typowy dzień roboczy i czy w ogóle warto się tutaj wybrać, już śpieszę z odpowiedzią.
Wstaję rano, zwykle około 7:30, budzę moją przyjaciółkę i współlokatorkę Dominikę i lecimy na śniadanko… aż do pokoju obok. Zjadamy to, co przygotowała dla nas mama z host rodzinki, poranna toaleta i biegiem na autobus. Podróż zajmuje mi godzinę, z jedną przesiadką. Myślałam nad tym jakie to będzie nudne i męczące, ale okazało się, że czas mija bardzo szybko. Teraz nawet mam towarzysza w postaci współpracownika Tobiego. Już pierwszego dnia pracy mój szef zachowywał się jak ktoś kogo znam wieki, jak najlepszy przyjaciel. To, jaką aurę tworzy jest niepowtarzalne, nawet tutejsze słońce nie promienieje tak jak on. Od razu kiedy go zobaczyłam wydawał się bardzo optymistyczny. Nazywa się Manuel, ale tamtejsza atmosfera nie jest tylko jego zasługą. Poza nim i Tobim jest tam jeszcze chłopak z kraju pizzy i spaghetti, nazywa się Ivan… i dzisiaj zamknął szefa w łazience, oczywiście ten czyn nie został mu zapomniany, więc potem został umyty razem z podłogą. Zastanawiam się czasami co myślą klienci wchodzący do sklepu, gdy słyszą jak się śmiejemy i żartujemy. Na szczęście bardzo łatwo jest się nam komunikować, ponieważ każdy zna wystarczająco dobrze język angielski. Oczywiście jest to praca jak praca, mamy również swoje zadania i obowiązki, które wykonujemy wspólnie. Dzisiaj wraz z Tobim tworzyliśmy baner na stronę, podczas gdy Ivan i Manuel próbowali naprawić drukarkę, z którą męczymy się od dwóch dni. Innym razem wymienialiśmy dysk oraz baterię w laptopie, oglądaliśmy jak palą się ładowarki, wymienialiśmy aparat w telefonie oraz odzyskiwaliśmy dane. Ogólnie rzecz biorąc to jest to serwis jak serwis, zadania są bardzo różnorodne.
Następnym razem zabieram swojego laptopa i zajmiemy się stroną sklepu, trzeba dodać nowe produkty do katalogu. W sumie nie mogę się doczekać, żeby znowu zobaczyć moją hiszpańsko-włosko-polską rodzinkę, a teraz dziękuję za uwagę i zmykam na zajęcia z hiszpańskiego… ¡Saludos!

Michał Bednarczyk
Byłem bardzo podekscytowany i zarówno szczęśliwy, gdy dowiedziałem się, że lecę do Hiszpanii na praktyki. W Hiszpanii byłem już 2 razy. W 2010 roku w Barcelonie i w 2013 roku na Majorce. Wtedy to było zwykłe leniuchowanie, a nie praktyki. Od dłuższego czasu zastanawiałem się, jak wyglądają praktyki w Hiszpanii w branży IT. Pewnie wy też się zastanawiacie i jesteście ciekawi jak wygląda typowy dzień w Hiszpanii oraz praca. Wszystko wam szczegółowo opowiem.
Wstaję rano o godzinie 7:20. Mieszkam w pokoju z moim przyjacielem Robertem. Ja mam do pracy na godzinę 9:00, a mój współlokator na 10:00 ale wstajemy o tej samej godzinie. Idziemy razem do kuchni na śniadanie, które codziennie przygotowuje dla nas bardzo miła starsza Pani. Zazwyczaj na śniadanie mamy pyszne, słodziutkie owoce, płatki i bagietki z nutellą, tak, że śniadanka są przepyszne. Po śniadaniu szybko się ubieram i lecę na przystanek autobusowy. Mam na przystanek około 15 minut drogi. Nie jest to daleko, a zawsze lekki spacerek z rana się przyda. Dojazd do pracy autobusem zajmuje mi 15 minut. Wysiadam centralnie przed serwisem komputerowym w którym pracuję. Serwis w którym pracuję nazywa się Arca de Noe czyli Arka Noego. Spodobała mi się ta nazwa i czułem, że pracują tam osoby miłe i sympatyczne. Nie myliłem się! Pierwszego dnia w pracy zostałem mile powitany przez wszystkich pracowników: panią szefową czyli Patrycję, panią serwisantkę Laurę oraz starszego pana. Niestety zapomniałem jak się nazywał. Na dobry początek wręczyłem wszystkim pracownikom czekoladki z Polski. Bardzo się ucieszyli i podziękowali mi za prezent. Po chwili zostałem zapytany po hiszpańsku czy lubię piłkę nożną: „Te gusta el futbol?” Odpowiedziałem, że jak najbardziej: „Claro, me gusta el futbol”. Pani szefowa bardzo się ucieszyła i dała mi brylok klubu piłkarskiego Real Betis. Byłem w lekkim szoku, oczywiście w sensie pozytywnym. Nie spodziewałem się, że tak ciepło mnie przyjmą do pracy i że dostanę od nich mini prezent.
Pierwszy mój dzień w pracy był bardzo luźny. Sporo rozmawiałem z pracownikami o kulturze w Hiszpanii i pytałem co warto zwiedzić w Sewilli. Pytali mnie również z jakiego miasta jestem, więc troszkę opowiedziałem im o Bytomiu :D. W kolejny dzień w pracy składałem komputer stacjonarny czyli wykonywałem pracę którą bardzo lubię. W kolejne dni rozkręcałem i czyściłem laptopy. Jest to coś nowego dla mnie, ponieważ dotychczas nie rozkręcałem laptopów. Cieszę się, że będę mógł czegoś nowego się nauczyć i nabrać doświadczenia.
Dzięki za uwagę, zaraz wychodzę z domu i idę podziwiać uroki przepięknej Sewilli. ¡Hasta luego!

Na szkolnego fejsbuka dodawane są zdjęcia. Zapraszamy do oglądania.

Projekt „Zwiększ swoje szanse na zatrudnienie w swoim zawodzie po zakończeniu edukacji” realizowany jest dzięki wsparciu Komisji Europejskiej w ramach programu Erasmus+ – Kształcenie i szkolenia zawodowe.